Info

Suma podjazdów to 60083 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Grudzień2 - 0
- 2016, Listopad1 - 0
- 2014, Kwiecień4 - 0
- 2014, Marzec7 - 4
- 2014, Luty7 - 3
- 2014, Styczeń4 - 0
- 2013, Grudzień6 - 0
- 2013, Listopad2 - 0
- 2013, Październik2 - 1
- 2013, Sierpień9 - 0
- 2013, Lipiec8 - 0
- 2013, Czerwiec7 - 0
- 2013, Maj6 - 0
- 2013, Kwiecień4 - 0
- DST 64.00km
- Teren 60.00km
- Czas 04:14
- VAVG 15.12km/h
- Podjazdy 500m
- Sprzęt Scalicja
- Aktywność Jazda na rowerze
II MTB Maraton Sto Procent Pasji Góra
Niedziela, 28 lipca 2013 · dodano: 02.08.2013 | Komentarze 0
Po wczorajszym wieczornym jeżdżeniu i kończeniu znakowania odczuwałem jakiś dziwny dyskomfort w nogach a najbardziej w miejscu gdzie plecy zmieniają swoją szlachetną nazwę :) (jazda kilka dni bez pampersa przyniosła niepożądane skutki). Wyglądam przez okno, niebo zachmurzone, zanosi się na burze. Myślę że to dobrze może troszkę zelżeje zapowiadany upał. Szybkie pakowanie i ruszamy na start. Burza szybko minęła i niebo stało się znów niebieskie co oznaczało tylko jedno: żar będzie się lał z nieba...
Kilka rozmów z chłopakami, odebranie pakietu, krótkie przygotowania i już oczekiwanie na start! Nie zamierzałem się specjalnie forsować, postanowiłem na turystyczny przejazd i obserwowanie jak będą się sprawować zawodnicy na "mojej" trasie.
Godzina 11 i poszli, czołówka pewnie bardzo ostro ale ja spokojnie myślę że 30km/h nie przekraczałem, wiedziałem ile przede mną. Kurz się zrobił spory, po porannej burzy już ani śladu. "Turyści" napierają ostro mijają mnie praktycznie cały czas. Dojeżdżamy do pierwszej dzisiejszego dnia sekcji XC i tu rozpacz: bardzo duża część zawodników podjazdy jak i zjazdy bierze "z buta"! To dopiero początek wyścigu postanawiam przepychać się naprzód żeby mnie na takich odcinkach nie blokowali. Na łączniku drogowym między kolejną sekcją techniczną jadę już szybciej ale może maksymalnie 30 ale pewnie nie. Na Sekcji XC3 sytuacja się powtarza pokrzykuje do prowadzących przede mną żeby mnie przepuszczali i przesuwam się w górę. Do rozjazdu między dystansami jadę spokojnie, znów kilku mnie wyprzedza. Tutaj trasa przebiega polną drogą jest płaska jedyne utrudnienie to piasek. Po minięciu punktu pomiaru czasu i rozjazdu dystansów zaczyna się długa sekcja singletracków ciągnąca się praktycznie 6 km. Przekonany że na dłuższy dystans wybrali się lepsi kondycyjnie jak i technicznie zawodnicy ruszam z nowymi nadziejami!
Bardzo szybko dochodzę będącą przede mną grupę, niestety sytuacja z mini się powtarza. Nie ma tutaj może stromych zjazdów ale kilka krótkich intensywnych podjazdów. Część rowerzystów pokonuje je podprowadzając. Zyskuję kilka pozycji ale zdaję sobie sprawę że to przedział w którym dobije do mety plus/minus kilka miejsc. Za singlami już płasko po drodze zaliczając bufet. Mija mnie grupa którą wziąłem na singlach, lekko mi odskakują ale dochodzę ich na ostatnim w tej części trasy podjeździe. Dalej już cały czas płasko przez dwie miejscowości po brukowej drodze.
Niesamowitą ulgę przynosi przejazd przez kurtynę wodną przygotowaną przez strażaków niestety krótkotrwałą (po wyjeździe z lasu upał daje się niemiłosiernie we znaki). Grupa znów mi odjechała, trasa w tym miejscu okropnie piaszczysta drogą nie daje się jechać trzeba poboczami i lasem... Drugi bufet i druga kurtyna! Nie jest źle liczę że dojdę grupę przed sobą ale dzieje się to dopiero na długich singlach. Znów mijam kilku a za dwoma jadę od dłuższego czasu, kolejny raz bufet spora porcja specjalnie podgrzanej na te okazji wody ( :) ) niknie w moim gardle i ruszam po raz drugi piaszczystym podjazdem. Siedzę na kole jednemu a kolejny jest ze 20 metrów dalej, pokonujemy tak kolejne kilometry, brukową drogę, kurtynę i piaszczystą leśną drogę. Planuję ich wyprzedzić na ostatnich sekcjach XC które będą ciągnęły się z przerwami do mety. Nagle słyszą donośny syk... Kapeć w tylnym kole. Szybka wymiana dętki podczas której mija mnie kilku kolarzy, trudno nie ścigam się tu o złote kalesony tym bardziej że zdaje sobie sprawę że czołówka już dawno na mecie... Ruszam dalej jeszcze krótka wymiana żartów na bufecie i kamienisty podjazd z orzeźwiającą kurtyną i do mety. Sekcje XC pokonuję już samotnie pod konie mijam jednego z będących na trasie i wpadam rozpędzony na metę gdzie czeka na mnie pamiątkowy medal i kubek gorącej wody!
Nie było tak źle, 4 godziny walczyłem na trasie i stanąłem na najniższym stopniu najmniej ważnej klasyfikacji w zawodach (Powiat) ale nie to się liczy bo frajdę na trasie miałem nieopisaną a na dodatek zaskoczyliśmy startujących (jednych na plus innych na minus) w miarę trudną technicznie i niezwykle malowniczą trasą!
Track Endomondo
PEACE!!!