Info

Suma podjazdów to 60083 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Grudzień2 - 0
- 2016, Listopad1 - 0
- 2014, Kwiecień4 - 0
- 2014, Marzec7 - 4
- 2014, Luty7 - 3
- 2014, Styczeń4 - 0
- 2013, Grudzień6 - 0
- 2013, Listopad2 - 0
- 2013, Październik2 - 1
- 2013, Sierpień9 - 0
- 2013, Lipiec8 - 0
- 2013, Czerwiec7 - 0
- 2013, Maj6 - 0
- 2013, Kwiecień4 - 0
- DST 94.10km
- Teren 28.00km
- Czas 10:02
- VAVG 9.38km/h
- Podjazdy 2000m
- Sprzęt pioTREK
- Aktywność Jazda na rowerze
Cały dzień na rowerze!
Sobota, 12 kwietnia 2014 · dodano: 13.04.2014 | Komentarze 0
Pojawiła się opcja darmowego transportu do samochodem Wałbrzycha, haczyk jest taki że powrót dopiero o około 18 a na miejscu mamy być o 8! Moja pani jedzie na uczelnie a ja?
Wczesnym rankiem podczas pakowania ekwipunku na trasę odczuwam efekty wczorajszego lekko "wydłużonego" wieczoru, ale nic już nie może mnie powstrzymać przed wyjazdem, co najwyżej jak się później okazało lekko spowolnić...
Docieramy na miejsce punktualnie, teraz muszę się dostać na Podzamcze gdzie taak naprawdę zaczyna się dzisiejsza przygoda.
Wjeżdżam w teren, na początek rozgrzewkowy podjazd do dokoła Borowej.
Wygląda na to że będzie dzisiaj ciepło, troszkę się tym martwię bo ubrałem się dość grubo ale co tam najwyżej się rozbiorę.
Skręcam w niebieski szlak, nie byłem tutaj 2 lata ale pamiętam go jako dość ciekawy. Niestety pierwsza część została lekko zniszczona pracami leśnymi ale końcówka (dla mnie) dalej fajna!
Teraz oczywiście trawers Strefy MTB na Rybnickim Grzbiecie! Bardzo żałowałem jak zmuszony byłem ostatnio go opuścić...
Tutaj też prace leśne, wjazd na niego wygląda tak:
a początkowa jego część jest zaśmiecona pozostałościami po wyrębie. Ale i tak się extra jedzie. Na koniec 3 agrafki i spoko zjazd do szosy. Stąd ruszam asfaltem pod górę znowu do zielonego mtb i atakuję ruiny zamku Rogowiec. Początkowa część podjazdu bardzo grząska i do tego stroma, od razu przypomniał o sobie wczorajszy długi wieczór. Odcinek singlem bardzo fajny a podpychanie roweru tym kawałkiem od skalnej bramy do ruin rekompensowały widoki i oczywiście zjazd nim :)
A widoki naprawdę przednie!
Dobra trzeba było coś przekąsić, jako miejsce popasu wybieram Andrzejówkę, dość szybko tam docieram, zjadam słodką bułeczkę, banana i popijam orzeźwiającą kawą...
Plan jest taki teraz robię os 6 z zeszłorocznego Joyride emtb Mieroszów a potem szlak graniczny zielony.
Dojazd do początku tego oesa to mozolny podjazd rozjechaną przez leśne mechaniczne potwory drogą.
Potem ponad kopalnią na szczyt Bukowca.
Wszędzie zniszczenia po wycince drzew, początek odcinka specjalnego EMTB też rozwalony i pełno pozawalanych drzew...
Sam odcinek dość stromy z luźnym podłożem, bardzo przyjemny :)
Teraz przez Sokołowisko do granicy znowu pod górę a wspomniany wyżej szlak przygraniczny to już w ogóle inna bajka!
Określenie interwałowy nabiera tu zupełnie innego znaczenia, bardzo strome krótkie podjazdy (dla mnie z buta) i takie też zjazdy.
Po kilku kilometrach takiej jazdy opadam z sił i robię kolejną przerwę. Przez dłuższą chwilę delektuję się okolicznościami przyrody.
Po odpoczynku zjeżdżam zielonym rowerowym, sporo błota ale to akurat mi nie przeszkadza.
W bartnicy gubię drogę i nadkładam sporo niepotrzebnej szosy... Trudno teraz i tak dość długi odcinek asfaltem, potem kawałek terenem (żółty rowerowy) do Głuszycy i drugi raz dzisiaj przez Grzmiącą do zielonego tylko tym razem skręcam w przeciwnym kierunku.Forsując długi podjazd ostatkiem sił dostaję esemesa że zajęcia prawdopodobnie skończą się szybciej więc postanawiam skrócić pierwotną trasę i jak to często bywa mylę drogę i wyjeżdżam w Jedlinie Zdrój. Zamiast skrócić nadrabiam dobrych kilka kilometrów i to zamiast terenem to asfaltem... Teraz nie pozostaje mi nic oprócz szosowej wycieczki po Wałbrzychu, ale udaje mi się dotrzeć na czas na parking przed uczelnią....
No takie dni to ja lubię mimo wszystko...