Info

Suma podjazdów to 60083 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Grudzień2 - 0
- 2016, Listopad1 - 0
- 2014, Kwiecień4 - 0
- 2014, Marzec7 - 4
- 2014, Luty7 - 3
- 2014, Styczeń4 - 0
- 2013, Grudzień6 - 0
- 2013, Listopad2 - 0
- 2013, Październik2 - 1
- 2013, Sierpień9 - 0
- 2013, Lipiec8 - 0
- 2013, Czerwiec7 - 0
- 2013, Maj6 - 0
- 2013, Kwiecień4 - 0
- DST 34.42km
- Teren 33.00km
- Czas 03:48
- VAVG 9.06km/h
- Podjazdy 1031m
- Sprzęt pioTREK
- Aktywność Jazda na rowerze
Złe dobrego początki
Niedziela, 30 marca 2014 · dodano: 30.03.2014 | Komentarze 1
Ok dzisiaj zmiana czasu więc śpimy godzinę krócej! He he dobre!! Jak już uznałem że się wyspałem wyłażę z łóżka i aplikuję sobie wraz ze śniadaniem poranną dawkę kofeiny. :) Za oknem mgła, ale już słońce się przebija więc zbieram ekwipunek i ruszam w teren!
Plan jest ambitny, temperatura bardzo obiecująca więc jadę na krótkie spodnie!
Na pierwszy ogień Gozdnica i kilka ciekawych odcinków na rozgrzanie, a tu "zonk" na początek! Na około metrowym dropie zaliczam glebe... Za szybko najechałem na niego a po ostatnich deszczach jest stosunkowo ślisko i nie wyhamowałem wystarczająco i musiałem się ratować wykładką na bok wybierając między spadkiem z mini przepaści a uderzeniem w drzewo...
Efekt? Zgięta klamka hamulca plus stłuczony bark i kolano...
Kurde stłuczenia są dość mocno odczuwalne ale nie odpuszczam dzisiaj po prostu modyfikuję plan!
Zaczynam opcję "B" czyli chillout na rozruszanie opuchniętego kolana wybieram trasę mniej wymagającą i po prostu jadę sobie płaskim "czarnym" szlakiem. Po jakimś czasie nudzi mi się to i postanawiam coś konkretniejszego podjechać. Podjeżdżam do "polany z dębem" a tutaj standardowo w niedzielę bardzo dużo turystów. Na szczyt się nie pcham wybieram opcję w dół do przełęczy i po raz kolejny pruję w dół niby singlem wzdłuż "żółtego". Będąc na przełęczy nie mogłem sobie pozwolić żeby odpuścić Radunię więc wjeżdżam na szczyt i "niebieskim" w dół. Na szczycie spora liczba piechurów a na szlaku ślady opon nie zawsze zgodne z moją "linią". Potem nieczynnym stokiem narciarskim do drogi i powrót na przełęcz i monotonny kociłbisty podjazd "czarnym". I super miodny zjazd od "Skał Władysława" drogą "dzikiej świni". Na koniec postanawiam zrobić jeszcze Wieżycę i zjazd żółtym pod parkiem linowym.
Ehhh chyba się starzeje ale dzisiejsza wyprawa uświadomiła mnie że kolejne dropy hopy i inne takie dopiero jak uzbroję się w ochraniacze...
Komentarze
A przy Twoim stylu jazdy ochraniacze wydają się być całkiem rozsądnym pomysłem :D
Pozdrawiam